Sklonowana w Chinach małpa przeżyła dwa lata

Kategorie: 

Źródło: kadr z YouTube

Chińscy naukowcy dokonali przełomu w dziedzinie klonowania naczelnych, sklonowując małpę rezus o imieniu ReTro, która żyła ponad dwa lata. Ta nowatorska technika, oparta na zastępowaniu trofoblastów komórkami pochodzącymi z innego zarodka, wyznacza nowe możliwości dla przyszłych postępów w tej dziedzinie.

 

Proces klonowania małpy ReTro wykorzystuje metodę zastępowania trofoblastów, która pierwotnie została nazwana od jednej ze stosowanych technik. To jednak nie pierwsze takie osiągnięcie; już w 1997 roku amerykańscy naukowcy sklonowali makaka rezusa o imieniu Tetra, stosując technikę „dzielenia zarodka”.

 

Badania nad klonowaniem naczelnych stale ewoluują, a obecne osiągnięcia w tej dziedzinie otwierają nowe perspektywy. Technika transferu jądra komórki somatycznej (SCNT) stała się kluczowym narzędziem w klonowaniu różnych gatunków ssaków, od owiec po psy. Osiągnięcie klonowania zdrowego samca małpy rezus to znaczący krok naprzód, zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze niepowodzenia w tym obszarze.

 

Celem przeprowadzonych badań było lepsze zrozumienie technik klonowania naczelnych, a także doskonalenie procesów reprodukcyjnych. Dzięki stworzeniu małpy ReTro naukowcom udało się zidentyfikować i przezwyciężyć pewne wyzwania związane z odczytywaniem informacji genetycznej przez sklonowane zarodki.

 

Mimo obiecujących osiągnięć w klonowaniu naczelnych, ważne jest podjęcie dyskusji na temat kwestii etycznych związanych z tą technologią. Przed ewentualnym klonowaniem ludzi niezbędne jest ustalenie jasnych ram etycznych, aby zapobiec potencjalnym nadużyciom.

 

Badania naukowe w dziedzinie klonowania naczelnych kładą nacisk na konieczność opracowania norm etycznych, które będą regulować rozwój tej technologii i zapewnią bezpieczeństwo jej stosowania. Publikacja naukowa w czasopiśmie "Nature Communications" stanowi ważny wkład w dyskusję na temat etyki klonowania naczelnych.

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
Dodaj komentarz

loading...

Skomentuj